DZIŚ TEŻ MOŻE BYĆ LEPIEJ, CZYLI DLACZEGO „REGALIA” I NIE TAKI ROBAK STRASZNY - Regalia

DZIŚ TEŻ MOŻE BYĆ LEPIEJ, CZYLI DLACZEGO „REGALIA” I NIE TAKI ROBAK STRASZNY

Krótka opowieść o znaczeniu czasu, cz. II

 

 

Potęga czasu 

Jak robak gryzł kamień

Pamiętam, jak na lekcji wychowania fizycznego w podstawówce opadały mi się łokcie od wysiłku dwudziestego „uginania i prostowania ramion w podporze przodem”, potocznie ponoć zwanego pompką. A nauczyciel był dość wymagający. Przechodząc obok – wtedy wydawało mi się, że złośliwie, a dziś myślę, że jednak motywująco – rzekł donośnie: „Ćwicz, ćwicz… Wiesz, co powiedział robak, siedząc na kamieniu? Daj mi czas, a cię przegryzę”. 

Wtedy, przy kolejnej pompce, niewiele z głębi tych słów do mnie dotarło. Zatrzymały się raczej płytko, jak moje ostatnie wtedy łokci ugięcie. Ale wróciły do mnie w domu przy kolacji, gdy pałaszowałem bułkę z pomidorem i zielonym ogórkiem. Wspominałem wtedy chwile, gdy uczyłem się pływać – i na początku szedłem na dno jak drewniana kłoda. Te, gdy uczyłem się jeździć na rowerze – i w pierwszym dniu bujałem się jak liście topoli na wietrze. I te, kiedy wlazłem po raz pierwszy na huśtawkę – i spadłem jak powalony siekierą dąb. Lecz mimo tego, z dziecięcą zawziętością próbowałem kolejny raz, raz jeszcze i jeszcze. Aż nagle przychodził moment, kiedy to wszystko było tak proste, że dziwiłem się, gdy Grzesiek powiedział, że nie umie pływać. I już zawsze wydawało mi się, że reszta chłopaków na rowerze jeździła jakoś sztywno, podczas gdy ja moje Wigry 3 wybijałem w górę przed każdym krawężnikiem, by za chwilę wylądować po jego drugiej stronie. 

I wtedy, po tej lekcji wuefu, przy tej bułce z pomidorem i z rumieńcami od wspomnień czerwonymi jak cebula, po raz pierwszy w dzieciństwie, zdałem sobie sprawę z potęgi czasu. Trochę póżniej przyszła jeszcze świadomość umiejętności bycia wytrwałym i cierpliwym. I te myśli zostały już ze mną już na zawsze. 

 

                 

 

Jak mnie gryzły myśli

Przypominałem je sobie w tych chwilach, gdy coś stawało się trudne albo męczące. Gdy musiałem wstawać wcześnie rano, by zdążyć na autobus do szkoły albo na matematyce uczyć się kombinatoryki i tego jak w praktyce zastosować silnię, kombinację, wariację i permutację. A potem jeszcze rozróżnić wariację z powtórzeniami od tej bez powtórzeń. Wracały do mnie te słowa i wówczas, gdy z mozołem uczyłem się do matury, a także gdy wchodziłem na mniejsze czy większe górskie szczyty – na ostatniej krzywej. I co najważniejsze, były one ze mną od samego początku, gdy zakiełkowała we mnie myśl o tym, by tworzyć meble – i potem, gdy moja lokalna warmińska stolarnia stawała się ogólnokrajową marką, a póżniej znaną w Europie polską manufakturą. Dlatego nigdy nie pozwalałem, by pośpiech przesłonił mi to, co najważniejsze – czas, jakiego wymaga pozyskanie dobrego surowca oraz ten, który jest niezbędny do stworzenia pięknego i dobrej jakości wyrobu. W „REGALIA” to dla nas wszystkich mozolna praca. A czas ważny jest tu w wielu wymiarach. Jak pisałem ostatnio, to ten czas „kiedyś” – gdy drzewo rosło, gdy je ścinano i który determinował sposób jego obróbki. To również ten czas „od kiedyś do dziś”, który pozwalał drewnu sezonować się w postaci drewna konstrukcyjnego budynków w najbardziej wymagających warunkach i przez wymarzony okres – dekad i setek lat, hartując je w sposób niezwykły i rzeźbiąc przepięknie. Czyli cierpliwa praca natury. I w końcu to ten czas „teraz”. Czyli rzemieślnicza praca „REGALIA”. Czasami jak ta robaka na kamieniu. I o tym będzie dziś.

 

Potęga rzemiosła

Prawdziwe stare drewno to to, które ktoś kiedyś wybrał na swój dom, poszukując najsilniejszego w dzikim lesie drzewa. Z tego drzewa, które ktoś ściął zimą, przy odpowiedniej fazie księżyca. Ściął siekierą, a potem zmyślnie obrobił toporem. To, które później stało się czyimś domem czy stodołą i nad którym przez ostatnie stulecie pracowała natura – deszcz, wiatr, słońce, śnieg. I to, które miało na tyle dużo szczęścia, by po tym wszystkim trafić nie pod buldożer czy do pieca, ale do nas. Jak robak w najbardziej soczyste jabłko. Albo uczeń na inspirującego nauczyciela. 

 

            Tørring af genbrugstræ

 

Jak rozbieramy 

Osobiście jestem ogromnie dumny z tego, że za naszą Manufakturą stoi nie tylko solidne drzewo, ale również solidne wartości. Parafrazując, wartości jak dąb. Są z nami na każdym etapie naszej działalności, w każdym procesie, od pierwszego kroku. A tym jest pozyskanie drewna, a w naszym przypadku raczej drewna odzyskanie. 

To ten moment, w którym targa nami wiele dylematów – czy to właściwy budynek i czy to właściwy moment. Bo tu także istotny jest czas. Czas, który budynki przeżyły i ten, który mają jeszcze szansę przetrwać. W „REGALIA” z wielką stanowczością, konsekwencją i niezłomnością pozyskujemy materiał wyłącznie z obiektów, których stan techniczny wyklucza ich dalsze użytkowanie. Te, które mają choć cień szansy na przeżycie nigdy nie będą źródłem naszego surowca. To trochę jak ze śliwką prosto z ogrodu babci, którą można okroić wokół robaka i zjeść ze smakiem. I tak będzie lepsza niż te pozornie bez wad z supermarketu. Nasza praca więc to w dużej mierze podróże po Polsce, staranne przyglądanie się życiu budynków i rozsądne selekcjonowanie pomiędzy tym, co moralnie możemy a tym, co nas etycznie odrzuca. Stare drewno (również cegły i metal) pozyskujemy w głównej mierze z remontów starych domów, kamienic, stodół, magazynów, zdecydowanie rzadziej z rozbiórek budynków. Jeśli z tych ostatnich, to tylko z takich budynków, których nie udało się ocalić. Bo w naszych ekologicznych sercach najwyżej stawiamy wspieranie zabytków i rewitalizację siedlisk. Również na te cele w pierwszej kolejności przeznaczamy nasz odzyskany surowiec. To podejście pozwoliło nam wesprzeć wskrzeszenie do życia wielu zabytków. Jeśli już rozbieramy, to zawsze samodzielnie. Nie przyjmujemy ofert typu „Rozebrałem i sprzedam”, bo ważny jest dla nas proces rozbiórki. My dokonujemy ich ręcznie, z najwyższą starannością, dbając o każdy element – by przetrwało jak najwięcej i w jak najlepszym stanie. W materiale, historii i potencjale do nowego życia drewna. A potem zmieniamy to w niepowtarzalne elementy wykończeniowe i wyposażenie domu. Jak owoce z ogrodu w najlepszy deser. Choć trochę się przy tym narobimy… 

Jak obrabiamy

Odzyskanie starego drewna to początek maratońskiego wysiłku. Niezwykle istotny, ale nie ujmujący znaczeniu pozostałych etapów. Przygotowanie odzyskanego starego drewna do bycia najlepszym surowcem dla elementów domów, biur, apartamentów oraz wszystkich kompleksowych czy indywidualnych wyrobów to proces najbardziej czasochłonny. Wiadomo, czas. Tego też nie robią za nas maszyny. Ocalony materiał oczyszczamy ręcznie tak, by zachować namalowaną na nim przez naturę patynę i wyrzeźbioną strukturę. To bowiem te elementy, które sprawiają, że stare drewno jest tak piękne. I tego efektu nie uczynią żadne chemiczne i sztuczne zabiegi mające sprawić, by drewno udawało stare. My nie udajemy. Nasi stolarze, rzemieślnicy robią wszystko, by nie utracić żadnego kawałka drewna i jego uroku. By najstaranniej je oczyścić i odgwoździć, a przy tym nie uszkodzić, nie zarysować, nie spowodować pęknięć. Lubię patrzeć na ich pracę, na to, z jak niezwykłym skupieniem, precyzją i umiejętnościami pracują przy strugnicy. I jestem im nieprzerwanie wdzięczny za cierpliwość i determinację, jakie w sobie mają. Bo tylko dzięki nim możemy tworzyć wyroby niezwykłe. Dzięki ich obróbce i obróbce cieplnej.

 

                 

 

Jak suszymy 

Zgodnie z ekologią

Tak, stare drewno też się suszy. Choć sezonowało się przez dziesiątki lat, a czasem nawet setki i ma całkiem niezłą wilgotność wyjściową – około 22-25%, suszymy je głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, by zejść z tej wartości do pożądanych 6-7% , a po drugie, by mieć pewność, że jest ono wolne od wszelkich drewnojadów. Potocznie robaków. Jak najznamienitsze jabłko z sadu. Czyli, by tym razem czas nie sprzyjał robakowi. 

Tutaj również jesteśmy w swojej filozofii niezłomni. Wprowadziliśmy rozwiązania, które sprawiają, że nasze eko-serca są szczęśliwe. Nasza suszarnia funkcjonuje w oparciu o ciepło z odzysku. Dostarczane do niej ciepło to produkt uboczny biogazowni. Dla nas to taka trochę biogazownia o podwójnej ekologicznej sile, bo nie dość, że wytwarza z produktów organicznych, nie marnując innych zasobów i nie powodując wszystkich skutków związanych z ich przesyłem, to jeszcze nie marnuje tego, co wytwarza niecelowo i co mogłoby zostać zmarnowane. A zamiast tego wspiera nas w tym, co zdołaliśmy ocalić. 

 

Zgodnie z najwyższymi standardami

Istnieje w świecie coś takiego jak świadectwo fitosanitarne. Wprowadzone przepisami unijnymi po to, by zapobiegać ryzyku rozprzestrzeniania się nierodzimych agrofagów. W odniesieniu do drewna to w uproszczeniu świadectwo potwierdzające przeprowadzenie odpowiednich zabiegów odkażania lub oczyszczania opakowań drewnianych, drewna lub innych przedmiotów w ruchu transunijnym. Generalnie i w dość prostym ujęciu – ma nas chronić przed zawleczeniem, zadomowieniem lub rozprzestrzenianiem się robaków z krajów spoza Unii Europejskiej. I tu znowu w uproszczeniu, by nie zadręczać przepisami jak drenujący korytarze spuszczel, na powyższych przedmiotach stosuje się odpowiednie oznaczenie potwierdzające, że zostały one poddane jednemu lub większej liczbie ściśle określonych zabiegów fumigacji lub suszenia. Fumigację odrzucamy, mimo że jest najbardziej popularna, gdyż odbywa się ona przy użyciu środków chemicznych. Inne wymagane działania to te z użyciem narzędzi obróbki cieplnej oraz urządzeń umożliwiających okorowanie drewna. I ten wymóg „REGALIA” spełnia w możliwie najwyższym standardzie wspomnianych przepisów, ekologicznym i skuteczności, o czym poniżej. Mimo że w ogóle nie musielibyśmy, bo nie o nas są te przepisy. Ale głęboko w swojej świadomości i naszym drewnianym DNA czujemy, że to najstaranniejszy z możliwych proces suszenia sprawia, że nasze stare drewno jest materiałem idealnym. Również do kuchni i łazienek, bo wilgotność mu niestraszna. Tam nawet nie można zalać robaka. 

 

c.          

 

Z szacunkiem dla czasu

Dlaczego w „REGALIA” suszy się stare drewno, mimo że jest ono sezonowane i odprężone?  Zgodnie ze stolarskim rzemiosłem, suszymy je do warunków domowych oraz przeciw drewnojadom. Drewno podgrzewamy do temperatury 65 stopni, czyli takiej, która zniszczy robaka i wysuszy ewentualne jaja. Jest to kolejny czasochłonny krok, w „REGALIA” trwający co najmniej dwukrotnie dłużej niż czas ogólnie zalecany i stosowany. I jestem przekonany, że wielokroć staranniejszy. Po pierwsze, o ile suszenie desek jest procesem prostszym, to wygrzanie belki, z uwagi na wielkość jej przekroju jest dużo bardziej skomplikowane. Dotyczy to większości odzyskiwanego przez nas drewna przez ich wielkość i różnorodność. Po drugie, przy suszeniu stosujemy sondy, które wprowadzane są również w rdzeń belki –  jej najgłębsze miejsce. To pozwala nam mieć pewność, że właściwie zabezpieczona jest całość materiału, a nie tylko jego zewnętrzne powierzchnie. Po trzecie, suszenie starego drewna z tkwiącym w nas pragnieniem zachowania jego starej powierzchni nie może odbywać się w tempie standardowym, gdyż mogłoby spowodować wykrzywienie deski. Wręcz przeciwnie, musi odbywać się bardzo wolno. Niemal drążyć jak robak kamień. W starym drewnie proces suszenia jest więc znacznie dłuższy i bardziej złożony niż przy suszeniu drewna świeżego.  To dlatego dużo łatwiejsza jest obróbka drewna starego jak świeżego – wyrówniarką i grubościówką, a potem kłamliwe postarzanie drewna niż praca z autentycznym starym drewnem. Ale ja bardzo nie chcę tkwić w tej fikcji. Dlatego dajemy sobie i drewnu ten wartościowy czas. Dłuższy również dlatego, że nasz proces suszenia jest wolny  od wszelkich środków chemicznych, których celem jest przyspieszenie suszenia. Czasami nazywanych ulepszaczami. Jakby cokolwiek ulepszały. To mniej więcej to, czym jabłko zerwane prosto z wiejskiego drzewa różni się od przywiezionego z innego kontynentu owocu pokrytego woskiem. Choć wosk nie zawsze jest zły…

 

Jak zabezpieczamy

Nasze wyroby ze starego drewna zabezpieczamy naturalnymi olejowoskami. Olej wnika w strukturę drewna i zapewnia mu ochronę od wewnątrz, a wosk otula je od zewnątrz, tworząc warstwę ochronną przed działaniem wilgoci i wszystkiego, co nam się tam z naczyń uleje.  Olejowoski jednocześnie pozwalają drewnu oddychać, co zapewnia dobre powietrze w pomieszczeniu i antystatyczność. Innymi słowy – wykurzą kurz jak dziadek robaka ze śliwki. Stare drewno pokryte olejowoskiem oddaje wilgoć, dzięki czemu nie pęcznieje. I w ogóle, nie dość, że nadaje drewnu wyrazistego koloru, to jeszcze sprawia, że jest ono odporne na ścieranie i wilgoć, czyli niezdarność gospodyni, gospodarza i gości. A dzięki temu posłuży jeszcze kolejnym pokoleniom.

Doceńmy więc czas. Ten, który był; ten, który jest i ten, który przed nami. I tymi, co po nas. Miejmy zrozumienie dla tego, co świadomie trwa dłużej – jak oczekiwanie na nasze wyroby. Dostrzeżmy, dlaczego coś kosztuje więcej – bo oparte jest na ekologicznych wartościach i starannym wysiłku. I szerzmy świadomość, że warto. Bo robimy to dla swojego zdrowia i przyszłych pokoleń. 

 

                 

 

Jeśli kochasz stare drewno, dbałe rzemiosło i solidne produkty oraz podzielasz moją filozofię życia zdrowego i w przyjaźni z ekologią, wejdź na stronę regalia.eu. Zmieniaj świat razem z nami. Kawałek po kawałku. Drewna. 

 

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zamknij

Pobierz nowy katalog


Nie kupuj drewna w worku. Wejrzyj w naszą filozofię i nowy katalog.

Kliknij tu, by pobrać katalog

This will close in 0 seconds